Mają po kilka tysięcy obserwujących i ich też są tysiące. Mowa o użytkownikach serwisu społecznościowego Instagram, którzy, uważając się za wzór do naśladowania dla innych, próbują w związku z tym uzyskiwać różne korzyści. Jeden z sopockich restauratorów miał już tego dosyć. Pokazał żebracze prośby o darmowe jedzenie, które nieustannie otrzymuje od osób podających się za influencerów.
Owszem, firmy bardzo często współpracują z influencerami, jednak jest ich zaledwie garstka w gigantycznych społecznościach Instagrama czy Facebooka. Jedno ich zdanie czy zdjęcie mogą bardzo pomóc w wypromowaniu marki lub spowodować nawet, że zniknie ona z rynku. Wiele osób nie tylko bierze z nich przykład, ale marzy o podobnym statusie. Mając po kilka tysięcy obserwujących, nierzadko z przewagą fałszywych kont z Rosji albo Chin, liczą na to, że świat się nimi zachwyci, a firmy zaczną zasypywać pieniędzmi, prezentami i zaproszeniami. Niestety, w zdecydowanej większości przypadków nigdy to nie następuje. Wtedy niektórzy decydują się na internetowe żebractwo. Nawet o jedzenie.
Zjawisko jest dobrze znane restauratorom. Niedawno Trójmiasto przeżywało prawdziwy najazd “gwiazd Instagrama” – w Gdyni odbywał się Festiwal Open’er. Gaweł Czajka, właściciel sopockiej restauracji Cały Gaweł, miał już dosyć próśb o darmowe jedzenie i alkohol. Upublicznił wiadomości, które wysyłają do niego osoby uważające się za influencerów.
“Wpadam do Sopotu na Openera z chłopakiem i chciałabym w Waszym świetnym miejscu zjeść i pić do woli Aperol Spritz. Wzamian pokażę z restauracji dużo materiałów instastores i wrzucę 1 zdjęcie” – zaoferowała się jedna z użytkowniczek Instagrama. Inna zaproponowała najazd grupowy: “Proponuję obiad dla mnie i kilku znajomych, których poproszę o oznaczenie waszej restauracji”.
“Influencerów” czekało rozczarowanie. Właściciel restauracji konsekwentnie odpowiadał, że nie rozróżnia gości pod kątem tego, czy prowadzą bloga albo konta w mediach społecznościowych, a wszyscy płaca za siebie. Musieli więc udali się szukać szczęścia gdzie indziej.
Oczywiście współpraca restauracji i innych firm ze znanymi osobami jest faktem i nikt temu nie przeczy. To po prostu bardzo skuteczne narzędzie promocji. Tyle tylko, że naprawdę wpływowi ludzie raczej nie wpraszają się do restauracji na darmowy obiad. To raczej restauracje zabiegają o to, by zechcieli pojawić się w ich progach.