Ameryka oszalała na punkcie „surowej” wody. Nowy trend może być niebezpieczny

Płacą za nią krocie, choć to tylko zwykła woda. W tym właśnie całe sedno. Pozbawiona jakiejkolwiek  obróbki ma być zbawienna dla naszego zdrowia. Specjaliści już jednak biją na alarm i ostrzegają przed zatruciami.

Dzbanek surowej wody o pojemności niespełna 10 litrów kosztuje w Stanach Zjednoczonych około 130 zł. To z pewnością najdroższa woda do celów spożywczych na świecie, a mimo to Amerykę ogarnęło prawdziwe szaleństwo na jej punkcie.

Firmy wprowadzające surową wodę na rynek na czele z Live Water założoną przez Mukhandę Singha przekonują, że ma ona zbawienny wpływ na nasze zdrowie. Jest całkowicie nieuzdatniona, a więc nie zawiera związków chemicznych wykorzystywanych w tego rodzaju procesach. Za to obfituje w bakterie i drobno ustroje przez te związki zabijane. Picie jej – tłumaczą – to więc powrót do natury, gdy pragnienie gasiło się, czerpiąc wprost ze strumyka lub studni. Bez występujących w surowej wodzie składników ludzki organizm nie jest w stanie bronić się przed chorobami. Co kluczowe – surowa woda nadaje się do spożycia tylko przez jeden cykl księżyca. Potem jest do niczego…

Logiczne? Tysiące Amerykanów już dało się uwieść tej historii i to mimo ostrzeżeń przed zagrożeniami wynikającymi ze spożywania nieuzdatnionej wody. Mało tego “New York Times” uznał pice surowej wody za jeden z najgorętszych trendów 2018 roku.

Być może sto lat temu nasze organizmy dobrze tolerowały wodę wzbogaconą w różne drobnoustroje, dziś już jednak niekoniecznie. Poza tym woda prosto ze źródła może nie mieć już takiej czystości jak niegdyś – przekonują z kolei specjaliści, którzy zdecydowali się zabrać głos w sprawie surowej wody. Mogą znajdować się w niej pestycydy używane w rolnictwie oraz odchody zwierząt, a to prosta droga do poważnego zatrucia wywołanego na przykład przez pałeczki e. coli czy nawet poważnych chorób jak wirusowe zapalenie wątroby typu A.

Chyba jednak zostaniemy przy mineralnej…