Cała sytuacja poniekąd dowodzi, że politycy rzeczywiście są oderwani od rzeczywistości. Internet obiegły zdjęcia premiera Mateusza Morawieckiego, który w otoczeniu kilku osób pojawił się w restauracji, łamiąc przy tym rygory związane z epidemią koronawirusa.
W maju rząd wreszcie otworzył stacjonarną gastronomię zamkniętą od marca. Znów można pójść do baru czy restauracji, obowiązują jednak liczne ograniczenia. To m.in. zasada, że że przy jednym stoliku może przebywać rodzina lub osoby pozostające we wspólnym gospodarstwie domowym. W innym przypadku przy stoliku powinny siedzieć pojedyncze osoby, chyba, że odległości między nimi wynoszą min 1,5 m i nie siedzą oni naprzeciw siebie.
Tymczasem w sieci pojawiły się zdjęcia obrazujące wizytę premiera Mateusza Morawieckiego w jednej z gliwickich restauracji, która miała miejsce 22 maja. Osoby, które mu towarzyszyły, nie należały do rodziny Morawieckiego – wszyscy siedzieli blisko siebie przy jednym stoliku. Zasada, o której była mowa, została więc zlekceważona.
„Dzięki Tarczy możemy tutaj siedzieć i patrzeć spokojnie w przyszłość” – usłyszałem od właścicieli restauracji. Gastronomia to ważna dziedzina gospodarki i infrastuktura społeczna, wzmacniająca więzi między ludźmi. Korzystajcie ze swoich ulubionych, lokalnych restauracji – napisał na Twitterze Mateusz Morawiecki.
Gdy po publikacji zdjęć o sprawie zrobiło się głośno, dziennikarze zapytali premiera Morawieckiego, dlaczego w restauracji nie zastosował się do restrykcji. Najciekawsza w całej historii jest jego odpowiedź.
– Tak jak wcześniej było to już wyjaśniane przez odpowiednie służby, te pewne odległości są zalecane, ale nie są nakazywane i w taki sposób do tego oczywiście podeszliśmy – odparł Mateusz Morawiecki.
A więc hulaj dusza, piekła nie ma. W końcu przykład idzie z góry. Tak dobrze jednak nie jest.
– Pan premier został przez swoje zaplecze źle poinformowany. Z naszej winy nie miał świadomości tego, że to zalecenie jednak ma charakter obowiązujący w myśl przepisów sanitarnych. I za to w imieniu zaplecza pana premiera chciałem przeprosić – powiedział w TVN24 Piotr Muller, rzecznik rządu.