Olga Smile, jedna z najpopularniejszych polskich blogerek kulinarnych, znalazła swoje przepisy w e-booku blogującej lekarki. “Moim oczom ukazał się plagiat taki, że głowa boli” – napisała Olga Smile, zapowiadając jednocześnie, że szuka prawnika. Sprawa mogła skończyć się w sądzie, wiadomo już jednak, że do tego nie dojdzie.
Plagiat w internecie to niestety powszechne zjawisko. Wielokrotnie doświadczyła tego też Olga Smile, znajdując swoje treści na innych stronach i w mediach społecznościowych. Czara goryczy przelała się, gdy odkryła, że inna blogerka skopiowała jej przepisy do swojego e-booka, na którym dodatkowo zarabia.
“Prowadzę bloga 13 lat, to maja praca i hobby. Kilkanaście godzin dziennie gotuję, piszę i publikuję. Codziennie ukazuje się jakiś nowy przepis! Wiele naruszeń moich praw do treści i przepisów widziałam, wiele przeżyłam, o wiele walczyłam. Jednak tym razem bezczelność i żerowanie na mojej pracy przekroczyło wszystkie akceptowane przeze mnie normy moralne i granice przyzwoitości” – pożaliła się czytelnikom Olga Smile.
Już kolejnego dnia nastąpił jednak zwrot akcji. Olga Smile poinformowała, że doszły z Wojsz do porozumienia. Za dziewięć przepisów wykorzystanych w e-booku lekarka zobowiązała się wpłacić 9 tys. zł na rzecz organizacji prozwierzęcych, zgodnie z wolą ich autorki. W swoich mediach społecznościowych Dominika Wojsz przeprosiła też za całą sytuację.
„Po prostu tego nie przemyślałam. Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca. Jestem człowiekiem, popełniłam błąd. Proszę, żebyście uszanowali moją osobę, przestali wysyłać do mnie wiadomości, szczególnie takie z pogróżkami, ponieważ uważam, że zasługuję na szacunek. Nie czuję się dumna z tego, co się stało, natomiast nie godzę się na to, żebyście uderzali w moją godność. Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi” – powiedziała w nagraniu.
Co być może jednak najciekawsze, według prof. Ryszarda Markiewicza z Katedry Prawa Własności Indywidualnej Uniwersytetu Jagiellońskiego, którego cytuje portal innpoland.pl, przepis kulinarny jako taki nie jest objęty ochroną prawa autorskiego, o ile na przykład nie został napisany wierszem. W praktyce Olgę Smile mogła więc czekać dość żmudna przeprawa sądowa.