Upchanie wielkiego garnka z bigosem na półce w lodówce to nie lada sztuka, a gdy już się uda, przeważnie nie ma miejsca na nic więcej. Wielu z nas wpada więc na pomysł, aby zimą jedzenie przechowywać na zewnątrz – na przykład na balkonie albo tarasie. Takie rozwiązania się sprawdza, trzeba jednak uważać, żeby nie zafundować sobie przykrej niespodzianki.
Optymalna temperatura do przechowywania żywności to od 1 do maksymalnie 7 stopni i taki też zakres regulacji ma większość nowoczesnych lodówek. Niższa temperatura doprowadzi do zamarznięcia żywności, wyższa sprawi, że szybciej się ona zepsuje. To właśnie największa wada przechowywania jedzenia na zewnątrz – nie możemy w pełni kontrolować panujących warunków.
Część produktów spożywczych jest bardzo wrażliwa na temperatury poniżej zera. To przede wszystkim świeże owoce i warzywa. Jeśli „zmarzną”, przeważnie nadają się tylko do wyrzucenia.
Trzeba również uważać na produkty w opakowaniach szklanych – zarówno produktów ze sklepu, jak i domowych przetworów. Zamarzająca woda zwiększa swoją objętość, co może doprowadzić do pęknięcia szkła i przedostania się jego drobinek do znajdującej się w nim zawartości.
Jednocześnie zaskoczyć może nas nagła dodatnia zmiana temperatury. Jeśli trzymamy na zewnątrz produkty zamrożone, po prostu się one odmrożą i trzeba będzie je od razu wykorzystać. Świeże mięso lub oparte na nim produkty w wyższej temperaturze, szczególnie jeśli poddane jest także działaniu promieni słonecznych, bardzo łatwo może się zepsuć.
Zagrożeniem są też intruzi – zapach jedzenia, nawet szczelnie zapakowanego, może przyciągnąć ptaki, owady, a nawet kota sąsiada. Taka wizyta oznacza przeważnie całych zapasów.
Mimo wszystko przechowywanie jedzenia na na zewnątrz to wciąż dobry pomysł, tak przecież robiły nasze babcie. Pozawala zaoszczędzić nie tylko miejsce w lodówce, ale też energię. Pamiętajmy jednak, aby zawsze sprawdzać warunku panujące na zewnątrz i odpowiednio zabezpieczyć żywność.