Nie ulega wątpliwości, że gastronomia jest jednym z sektorów najsilniej dotkniętych przez pandemię koronawirusa. Branża została w zasadzie zamknięta w ramach ograniczeń wprowadzonych w celu walki z wirusem. Część restauracji nie przetrwała tego trudnego okresu, dla innych walka dopiero się zaczyna – funkcjonują, jednak ich obroty są znacznie niższe niż jeszcze kilka miesięcy temu. Trwa akcja “Ratujmy polskie restauracje”.
– Firmom w istotnym stopniu pomogła tarcza finansowa PFR, umożliwiając przetrwanie okresu, w którym de facto nie zarabiały – stwierdził prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak. – Problemy nie skończyły się jednak wraz z otwarciem restauracji: ich dochodowość jest w tej chwili ograniczona zarówno przez zmniejszony popyt, jak i konieczność ponoszenia kosztów na dostosowanie się do wyższych standardów sanitarnych.
Wkład gastronomii w polski PKB to ok. 37 mld zł, a rynek jest zdominowany przez mikro i małych przedsiębiorców. Branża daje zatrudnienie blisko milionowi osób, głównie młodych. W ciągu ostatnich kilku lat, mogliśmy dostrzec na rynku restauracyjnym wyraźny trend wzrostowy.
– Mimo kolejnych regulacji zmniejszających dochodowość biznesu gastronomicznego, restauracje radziły sobie coraz lepiej – powiedział Zbigniew Kmieć, Główny Ekspert ZPP ds. rolnictwa i żywności – Polacy byli coraz zamożniejsi i zaczęli częściej jadać na mieście, co miało bezpośrednie przełożenie na rozwój tego rynku.
Z uwagi na reperkusje pandemii koronawirusa, istnieje gigantyczne ryzyko nie tylko przerwania tego trendu, lecz wręcz załamania rynku gastronomii w Polsce. Sami przedsiębiorcy z branży pesymistycznie oceniają perspektywy dla branży w najbliższym okresie, podkreślając, że mogą być zmuszeni do podejmowania najtrudniejszych decyzji, w tym tych o zamknięciu lokali.
– Nasze restauracje i własne browary prowadzimy od kilkunastu lat. Bywało trudno, ale teraz sytuacja jest dramatyczna. Restauracje w rynku w Krakowie czy Wrocławiu praktycznie nie funkcjonują. Brak turystów zagranicznych powoduje, że nasze aktualne obroty to około 10 – 15 proc. w porównaniu do roku poprzedniego. Wakacje to zawsze były najlepsze miesiące sprzedażowe – już wiemy, że w tym roku takie nie będą. Dodatkowo obostrzenia sanitarne w istotny sposób wpływają na ilość osób, które możemy zaprosić do naszych restauracji. Obroty całej sieci Bierhalle to 40 proc. planowanej sprzedaży, co sprawia, że jesteśmy na etapie walki o uzyskanie progu rentowności. Podejmujemy różne działania, które mają pozwolić nam przetrwać ten trudny okres i uratować wszystkie lokalizacje, a co za tym idzie miejsca pracy. Jeżeli jednak sytuacja nie zmieni się w najbliższych miesiącach, to przyjdzie czas na poważne decyzje – mówi Stanisław Magdij, Dyrektor Operacyjny sieci restauracji Bierhalle.
Mając na uwadze trudną sytuację, szereg państw zdecydował się na objęcie gastronomii jednolitą, niską stawką VAT. Zdecydowały się na to m.in. Niemcy, Grecja, czy Bułgaria, zaś Rumunia rozważa objęcie gastronomii stawką 0%.
– Również w Polsce powinniśmy podjąć taką decyzję – podkreśla Cezary Kaźmierczak.
Warto zauważyć, że zgodnie z nową matrycą VAT usługi gastronomiczne już są co do zasady objęte stawką 8%. Niestety, od reguły tej funkcjonuje szereg wyjątków.
– Regularną, wyższą stawką objęte jest m.in. serwowanie napojów bezalkoholowych i alkoholowych, czy potraw z owocami morza – przypomniał Jakub Bińkowski, dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji ZPP – Z uwagi na strukturę przychodów punktów gastronomicznych, lecz również logikę systemu, zasadne byłoby objęcie całej gastronomii jednolitą stawką 8% bez wyjątków.
Eksperci ZPP podkreślają niepowtarzalny charakter usług gastronomicznych i ich pracochłonność. Wprowadzenie jednej, niskiej stawki VAT na wszystko w gastronomii doprowadziłoby do zwiększenia dochodowości restauracji. Dodatkowy zysk częściowo wróciłby do Skarbu Państwa w ramach podatku dochodowego, mógłby również zostać wykorzystany na spłatę subwencji udzielonych przez PFR.
Źródło: ZPP