Czasem najprostsze rzeczy są najlepsze. Ta zasada dobrze sprawdza się w przypadku krewetek. Trudno wymyślić coś lepszego od zrobienia ich na patelni z masłem, czosnkiem, chilli i świeżą pietruszką. To jest genialne!
Nie ma nic złego w kupowaniu krewetek mrożonych, o ile nie jesteśmy gdzieś w części świata, gdzie na targowisku można kupić je wprost z porannego połowu. Jeśli w Polsce – z wyłączeniem specjalistycznych sklepów o sprawdzonej renomie – pojawiają się “świeże” krewetki, w większości będzie to produkt wcześniej rozmrożony. Już lepiej zrobić to samemu w domu. Mrożenie najlepszy sposób konserwowania żywności, a produkty niewiele przez to nie tracą. Oczywiście, jeśli łańcuch chłodniczy nie został przerwany, a my damy mrożonce spokojnie odtajać.
Wracając do krewetek, nie ma zatem nic zdrożnego w kupowaniu mrożonych w jednostkowym opakowaniu. Jakościowo będą dużo lepsze od nie wiadomo jak długo leżących pseudo świeżych. Najlepiej wybierać większe odmiany. Koktajlowe na patelni wyjdą słabo. Mogą być obrane lub w pancerzach. Te drugie oddadzą więcej smaku do sosu, ale przy jedzeniu jest z nimi trochę zabawy. Niektórzy lubią. Za to samo przygotowanie krewetek jest banalnie proste i właśnie w tym cała siła!
Składniki: 250 gramów rozmrożonych lub świeżych krewetek, łyżka sosu sojowego, pół łyżeczki pasty chilli (sambal lub harrisa) lub pół świeżej papryczki, kopiasta łyżka masła, dwa ząbki czosnku roztarte z solą, natka pietruszki, pieprz.
Zrób tak: na patelni rozgrzej masło, wrzuć do niego czosnek, wymieszaj, a gdy zacznie pachnieć, dorzuć zamarynowane w sosie sojowym i paście chilli krewetki i smaż około 5 min często mieszając. Na koniec dodaj posiekaną natkę pietruszki i dopraw pieprzem.
Rada: chcesz makaron z krewetkami? Po prosu na koniec wrzuć go na patelnię, dokładnie wymieszaj i wyłącz ogień.
Do tego nie potrzebne są sztućce. Krewetki łapiemy za ogonek, a sos “czyścimy” chlebem. Można jeść prosto z patelni. Cudowne!